Dźniana Sutra
Czyli dyskurs o poziomach duchowej wiedzy
Swami P. SaiSiwa
12. Bodhidharmadźniana
Bodhidharmadźniana – droga Awatara.
Do tej pory poziomy wiedzy duchowej, o
których pisałem klasyfikowała się jako Anubhawadźniana, czyli
wiedza samemu doświadczona na wielu poziomach świadomości.
Potrzebowałeś Mistrza duchowego, by omijać rafy i dostawać
zachęty oraz inspirować się Jego przykładem. W Pradźnianie jest
inaczej, tu wiedza, jej doświadczanie i sam doświadczający nie są
różni, to jedno i to samo. Tu Pradźniana jest sama w sobie Boskim
Mistrzem. Ty jesteś wiedzą o Sobie. Teraz naprawdę żadem Mistrz
nie jest już ci potrzebny, nawet gdyby to był sam Budda, czy Bóg.
Znika rozdzielność wiedzy i ciebie samego. Jesteś tylko ty w
pełnej chwale kim-jesteś.
Ty jako Jaźń bez formy i ciała
jesteś subtelniejszy niż doczesna Jaźń-świadek życia, który
jest w istocie odbiciem Jaźni w intelekcie Buddhi. Życie ciebie już
nie dotyczy. Już wiesz kim jesteś naprawdę, wolny, subtelniejszy
niż cisza, poza wszelkim działaniem życia i jego wpływem. Poza
wpływem czasu, poza wpływem karmy, poza wpływem nudy, gniewu,
rozczarowań i poza wpływem jakiegokolwiek stanu psychicznego, poza
wszelkimi zmianami. Życie to zwykła mara senna, zwykły żart,
nieistotny... jednak wciąż jest. Dlaczego? Dlaczego zdemaskowana
iluzja życia nie zniknęła? Dlaczego ta gra, ta zabawa wciąż się
toczy przed twymi zmysłami? Dlaczego zmysły nie zniknęły i sam
umysł? Ty jesteś ich podstawą, wiesz to, jesteś Życiem dla życia
toczącego się przed twymi zmysłami. Dlaczego, skoro się od niego
uwolniłeś nie zniknęło? Bowiem inni-ty też mają umysły i muszą
wciąż w tej grze uczestniczyć. Ty-tutaj możesz tak uczynić dla
siebie, że nie wracać do swojego umysłu i zmysłów. Wszystkie
elementy muszą się wtedy rozpaść. Po trzech tygodniach
niezwracania uwagi na ciało i umysł, rozpadają się na czynniki
pierwsze. Scena życia-tutaj zniknęła... oto zakończenie w
Pradźnianie, inaczej w Oświeceniu Dharmakaji.
Nie wszyscy tak kończą z iluzją
życia, choć wielu tak to czyni. Kiedy byłem w tym stadium miałem
jasny wybór i ten wybór z dwojga był tak lekki, oczywisty i
prosty... a jednak zostałem tu na Ziemi dzięki mocy ślubowań
bodhisattwy. Dam takie porównanie. Oglądasz w kinie film jako
widz-dusza i nie możesz się od niego oderwać będąc pochłonięty
totalnie sceną filmu-życia. Każdy widz ogląda ulubionego aktora
(ciało-umysł), lub aktorkę z którego losami się utożsamia.
Jedni pragną oglądać tych „twardzieli”, inni „bogatych”,
inni „romantycznych” a jeszcze inni „lubieżnych” itd. Ci
aktorzy nic nie mówią o tym, że w istocie to tylko film i jak od
niego się oderwać, bo ich role na to nie pozwalają. Ty masz
szczęście, bo dzięki swej dojrzałości za ulubieńca wybierasz
jogina, ascetę co zdobywając wiedzę uświadomił ciebie-widza, że
to tylko gra a teraz idzie do lasu i po raz ostatni medytuje i
porzuca ciało. Uff! Koniec filmu dla ciebie i z tą wiedzą nie
szukasz kolejnego seansu ale drzwi Wyjścia (Mokszy - Wyzwolenia) z
tego kina-ziemskiego-życia. Teraz doceniasz tego aktora-jogina. Jego
gra uwolniła ciebie ostatecznie. Dobrze wybrana rola do oglądania i
jesteś wolny. Ale jakże trudno to pojąć na Ziemi, to znaczy będąc
widzem-duszą uganiającą się za atrakcyjnymi rolami. Duszą,
której zależy by aktor grał role miłosne, albo bogaczy, albo
jedno i drugie naraz, itp. Przecież to tylko aktor! Nigdy nie byłeś
ciałem ani umysłem, tylko się z nimi utożsamiasz. Myślisz o ich
atrakcyjnych rolach i modlisz się o jeszcze atrakcyjniejsze, ale co
to ma wspólnego z tobą-prawdziwym? Zupełnie nic! Kiedy to sobie
uświadomisz, dzięki obserwacji roli wyrzeczonego jogina, zrozumiesz
jak cenne jest jego wyrzeczenie. Zrozumiesz, że wyrzeczenie się
świata jest kluczem do uwolnienia się od świata, teraz to
oczywistość. Po zakończeniu tej roli popędzisz do drzwi
wyjściowych by wreszcie po milionach lat ujrzeć Prawdziwe Światło
Dzienne i „odetchnąć w promieniach słońca i śpiewie ptaków”.
„Co za obłęd” pomyślisz. Przed kinem spotykasz ciekawego
gościa. Po krótkiej pogawędce odkrywasz ze zdumieniem, że to
Reżyser. Mówi: „jak myślisz, gdyby wszystkie role były
bezproblemowe i szczęśliwe, to czy wyszedłbyś z tej
kinematograficznej ciemnej nory?”. Mówi dalej: „Powiedz,
dlaczego ty oglądałeś rolę jogina? Czyż nie miąłeś dość
rozczarowań wszystkimi innymi niby-atrakcyjnymi rolami?”.
Pomyślisz, ileż czasu, ileż milionów wcieleń musiałeś
poświęcić by dostatecznie mocno się Rozczarować, by po te puste
role już nigdy więcej nie sięgać. Jak cenny był dla ciebie ten
jogin. On „żył” na ekranie tylko dlatego, że był widz-dusza
dla niego, inaczej nie zaistniałby. Tak, na jedną rolę może
patrzeć wiele dusz, i wiele się wyzwolić, choć nic o sobie nie
wiedzą. Ale w logiczności przyczynowo-skutkowej filmu ta cenna rola
jogina, cenna dla wszystkich widzów pochłoniętych w amoku
oglądania wszystkiego co popadnie, ta przebudzająca rola nie
wyskoczy jak filip z konopi. Zawierasz układ z Reżyserem, że
wrócisz tam jeszcze na jakiś czas by podtrzymać zasadność roli
jogina, mędrca, bodhisattwy, jakkolwiek zwał, dla dobra wszystkich
pozostałych widzów. By krzyżować i wpływać, wręcz zakłócać
i prowokować przez nich ich oglądane sceny i tym zwracać uwagę na
rolę ciebie-jogina. Kiedyś inna widz-dusza przejmie to zadanie. Czy
to problem dla ciebie? Już nie, bowiem nie identyfikujesz się z tą
rolą ciała ani umysłu. Układ dotyczy podtrzymania tej roli, ale i
nie wplątania ciebie przez Reżysera, co On ci oczywiście
zagwarantuje. I tak powracając z Oświecenia w ludzkie życie
stajesz się Awatarem, Bodhisattwą albo Tulku.
Czym jest Bodhidharmadźniana? To nie
odejście, ale dla dobra wszystkich czujących istot podtrzymanie
swej roli i ciągłe jej doskonalenie dla dobra wszystkich
pozostałych jeszcze-widzów. Motyw przewodni doskonalenia może być
różny, ale wracając do porzuconego umysłu aktora-jogina
odkryjesz, jak bardzo jest on wciąż niedoskonały, niedopracowany.
Powiesz, jakież to niezwykłe, że mając tak cząstkową mądrość
wybrałem rolę jogina. Tak ci się wyda, bo już patrzysz inaczej.
Bo inne zadania sobie stawiasz i nie istnieje dla ciebie problem
pragnień i pożądań, przed którymi twój jogin-aktor uciekał do
lasu w poszukiwaniu odcięcia od nich i spokoju. Przedtem mądrość
miała służyć uwolnienia się od świata a teraz? Czemu ma służyć
ta mądrość? Jest bezużyteczna, bo jesteś wolny od świata. Teraz
trzeba się nauczyć żyć w Prawdzie, Satji będąc w świecie.
Nauka zaczyna się niemal od zera, bo wszystko do tej pory było
fałszem życia, z którego z sukcesem uciekłeś. Teraz chcesz grać
Prawdę-o-Sobie w życiu.
Kim Jesteś? Jakież to oczywiste...
kiedy nie działasz i opuszczasz iluzję życia. Ale aby żyć i
działać ta odpowiedź nie wystarcza. Musisz się teraz dowiedzieć
„Jakim Jesteś?”. To drugie fundamentalne pytanie, jeżeli
postanowiłeś żyć dalej. Poznałeś swą Prawdziwą Naturę, poza
wszelkim wpływem, wiesz czym jest. Ale jaka jest twoja Prawdziwa
Natura, kiedy ma podjąć działanie? Działanie w istocie podejmuje
umysł i on podlega treningowi. Prawdziwa Natura Jaźni jest
odwieczna i niezmienna. Ten umysł musi się nauczyć ściśle żyć
w zgodzie z twoją Prawdziwą Naturą w każdej sytuacji i wyzwaniu.
Działać i żyć w doskonałej zgodzie i tak ujawni się kolejny
cud, o którym Reżyser ci nic nie powiedział angażując cię w
rolę Awatara. Tym cudem jest Przejawianie-Prawdziwej-Natury.
Zrozumiesz wtedy, że cały film, jego
niezliczone odcinki były napisane właśnie po to! Choć niewielu do
tego dojdzie. Błogość tego odkrycia załamie cię we łzach
słodyczy. I jeszcze jedno, na fotelu teraz ujrzysz po raz pierwszy
samego Reżysera by obejrzeć twoją rolę. Przedtem był na zewnątrz
kina, teraz sam przyszedł obejrzeć twoją Wibhuti-rolę, twoją
Amrity-rolę. To było Jego mistrzostwo świata dla ciebie w pisaniu
całości życia scenariusza. Teraz jednak już wiesz, że życie
jest nie tylko senną marą, ale że też może być „mistrzostwem
świata” w przejawieniu Jakim-Jesteś w swej boskości. Oczywiście
nie musisz się na to decydować. Po odkryciu w Pradźnianie, że
życie to zwykła mara senna możesz już nie wracać. Z kolei przed
uzyskaniem Pradźniany nie możesz tego ani odkryć ani skosztować.
Bodhidharmadźniana to droga
przejawiania swej Prawdziwej Natury poprzez życie. Poprzez ciało,
umysł i duszę. Do tego potrzebne jest tylko jedno – odsunąć od
siebie Oświecenie. Musisz je poświęcić. Dlaczego? Bo inaczej, w
stanie Satji jesteś tylko świadkiem, poza wpływem. Wtedy umysł
nie może się zmieniać. Jest jaki jest i używasz go jakie jest.
Musisz zejść ponownie do Premy, ściśle Maha-premy. Wtedy jesteś
w stanie działania i wpływu. Uczucia i myśli wynikłe z
identyfikacji z doświadczaniem teraz mogą modyfikować umysł.
Tylko tak możesz zmieniać duszę, umysł i ciało. Niższe zejście
w świadomości jest możliwe, kiedy masz więcej podstawowych spraw
do załatwienia. Możesz też wziąć wiele obciążeń innych na
siebie. Często tak się dzieje, tak jest i w moim przypadku. Innych
tak wesprzesz a sam dokonasz rozwoju w sprawach, w których nawet nie
nabroiłeś. ;)
Dzięki braniu części karmy innych na
siebie możesz rozwinąć przejawianie aspektów boskości,
które nie były wplecione w twoje żywoty, ale wiedz, że dla umysłu
to nie jest łatwe i przyjemne, jednak twoja nieustraszoność
naturalnie wesprze twój umysł :) W istocie masz wolność zagrania
roli na każdym poziomie świadomości i duchowo cię to nie
ograniczy. To znaczy, po odejściu do Siebie, Pradźniana zawsze
wróci do ciebie. Generalnie jednak tutaj „rozwój” przejawiania
(w cudzysłowie, bo już wiesz, że nie twój) odbywa się w ciągłym
naprzemiennym cyklu w kolejnych żywotach: Prema-Satja-Prema-Satja...
i to jest sedno tego rozwoju. Ten cykl może się odbyć nawet w
jednym życiu. Tak było u mnie dlatego go odkryłem. Potem, po latach znalazłem potwierdzenie tego w pismach Śri Vasanthy Sai.
Tę drogę nazywam Siakti Marga. To droga doskonałości i mocy przejawiania Jakim-Się-Jest, poprzez całkowity kontakt w tym Kim-Się-Jest. Nazywam też Bodhi-bhakti, czyli inaczej Oświeconym-bhakti. To niezwykła i piękna droga Premy-Satji by w formie wyrazić cnoty bezforemnej Boskości. Ten stopień Oświecenia nazywam Premakaja. Tak właśnie mnie prowadzi Siakti, która sama mi podała nazwę tej ścieżki. Tutaj „Siakti” można tłumaczyć jako „w pełni mocy i doskonałości przejawienie cnót Bezforemnego w Formie”, inaczej Sagunabrahman. Jednak konkretna wybrana forma boskości, czy imię nie ma znaczenia, bowiem Bóg to Bóg, ten sam Reżyser, niezależnie od formy w jakiej się ujawni.
Tę drogę nazywam Siakti Marga. To droga doskonałości i mocy przejawiania Jakim-Się-Jest, poprzez całkowity kontakt w tym Kim-Się-Jest. Nazywam też Bodhi-bhakti, czyli inaczej Oświeconym-bhakti. To niezwykła i piękna droga Premy-Satji by w formie wyrazić cnoty bezforemnej Boskości. Ten stopień Oświecenia nazywam Premakaja. Tak właśnie mnie prowadzi Siakti, która sama mi podała nazwę tej ścieżki. Tutaj „Siakti” można tłumaczyć jako „w pełni mocy i doskonałości przejawienie cnót Bezforemnego w Formie”, inaczej Sagunabrahman. Jednak konkretna wybrana forma boskości, czy imię nie ma znaczenia, bowiem Bóg to Bóg, ten sam Reżyser, niezależnie od formy w jakiej się ujawni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz