piątek, 14 marca 2014

Dźniana Sutra - cz.5 - Tapodźniana

Dźniana Sutra

Czyli dyskurs o poziomach duchowej wiedzy

Swami P. SaiSiwa

8. Tapodźniana

Jeżeli na poziomie anadadźniany znajdziesz tłumy, to na drodze tapodźniany spotkasz jednostki. Tylko te jednostki mają szansę na Oświecenie. Dzięki intensywności bhakti praktykowanej obecnie oraz praktykowanej w niezliczonych poprzednich żywotach, w wielu ludziach obecnie budzi się ananda. Ci ludzie są zdolni zmienić świat w Złotą Erę. Tak wspaniała jest ananda. Ale jednocześnie ananda jest wielką pułapką. Poziom szczęścia i spełnienia, zadowolenie umysłu i wewnętrzne bogactwo duszy sprawia, że taka osoba przestaje poszukiwać. Odnalazła! - tak sądzi. Teraz chce wieść życie szczęśliwe, zrealizować wszystkie swe pragnienia, które tak długo nie miały szans na spełnienie. Pragnienia wielkiej miłości, wspaniałego partnerstwa, szczęśliwej rodziny, dostatku, zdrowia, piękna, twórczości, przygody... i wszystko co ma pozytywny wyraz, bowiem ego całkowicie się roztopiło, zniknęło... Z tym boskim potencjałem anandy taka osoba osiągnie wszystko i na pewno będzie to piękne życie. W tym absolutnie nie ma nic nagannego.

Jednak są nieliczne osoby, które potrafią poświęcić ten raj duszy. Które po pewnym czasie przebywania w anandzie, napełnienia się nią, jakby tylko dla zaczerpnięcia sił w swojej wspinaczce, porzucają anandę i idą dalej. Dlaczego? Ananda to wielka nagroda, boska nagroda szczęśliwości duszy, teraz dusza obdarzona swym potencjałem szczęścia co robi? Natychmiast leci do świata realizować swe niespełnione marzenia. Stopniowo się wikła w świat ponownie i po czasie może nawet wielu żywotów znowu poszukuje anandy jak wiele żywotów temu, znowu zaczyna od nowa, aż po wielu takich cyklach zrozumie, że dała się złapać w pułapkę, że ego potrafi mieć tak subtelną formę, wręcz przetrwalnikową, bowiem wie, że zostanie zasilone twoją anandą chwilę potem.

Na głowy ludzi, którzy poświęcają anandę i postanawiają podjąć tapas (drogę zupełnego wyrzeczenia) sypie się lawina krytyki od tych uwięzionych w anandzie. „Masz szczęście i miłość Boga, jesteś szczęściem i Bogiem miłości! Wszelkie to bogactwo masz w sobie! Czego ty jeszcze szukasz?”. Ale wiedz, że tapodźnianin, albo jak wolisz asceta, doskonale wie o tym, zna wszystkie te radości anandy. Nie odrzuca tego ponieważ szuka anandy, albo jej nie poznał, on szuka tego co jest jeszcze bardziej cenne, szuka Prawdy (Satja). „Miłość boska (Prema) jest Bogiem”, to powszechne przekonanie, które potwierdzamy nieustannie na poziomie anandy. Ale prawda jest taka, że Prema jest działaniem Boga, zaś samym Bogiem jest Satja, czyli boska Prawda. Miłość to Prawda w działaniu. Poznaj Prawdę (Satję) jeszcze przed działaniem! Czym naprawdę jest Satja? Anada jest skutecznym terminatorem takich poszukiwań, ale na szczęście nie dla wszystkich. Anandadźnian poświęcił to co zewnętrzne by odkryć niebo anandy w sobie. Teraz zostaje obdarowany wszystkim co zewnętrzne by wieść życie inaczej, z nową mądrością. Tapodźnianin odrzuca to co „zewnętrzne” a następnie i to co „wewnętrzne” by dotrzeć do Pierwotnego, do Prawdy, Satji.

To ciekawe, ale na poziomie anandy najwięcej ludzi ogłasza się „Oświeconymi” i piszą książki i uczą innych jak osiągnąć bogactwo, szczęście i miłość... Szczególnie ci co mocno się rozwinęli na poziomie widźniany, duchowej wiedzy zrozumienia. Pouczają teraz innych czyniąc przy tym wiele hałasu na temat swych wysokich wibracji szczęścia. Takich oszustów, lub samo-zwiedzionych (bo nie zdają sobie z tego sprawy) jest dzisiaj na pęczki. Mówią, „nie potrzebny jest ci mistrz zewnętrzny bo wnętrze cię prowadzi”, ale tapodznianina interesuje „skąd przychodzi wewnętrzne?” i by to zbadać odrzuca je, samemu poszukując tego co jest przed „wewnętrznym”.

Na tapodźnianę jest gotowy ten uczeń, co całkowicie się oddał swemu mistrzowi zewnętrznemu, kto jest całkowicie zdeterminowany. Kto odkrył, że „wewnętrzne”, wraz z „wewnętrznym mistrzem tego co wewnętrzne” jest tak samo iluzją, jak to co zewnętrzne. „Mistrz wewnętrzny” prowadzi cię po tym co „wewnętrzne”, kiedy więc odrzucisz „wewnętrzne”, czego wtedy ten mistrz cię może nauczyć? On uczy jak pozostać w anandzie więc wtedy, kiedy idziesz w świat zewnętrzny, wtedy bardzo potrzebujesz tego mistrza wewnętrznego, by utrzymał cię On w twojej anandzie. Ale co wtedy, kiedy podważasz nawet anandę?

Czas, by odrzucić i tego „mistrza iluzji anandy” by dotrzeć do Mistrza Źródła, który jest poza wszelkim działaniem, ba!, poza wszelkim doświadczaniem. Stąd konieczność w pełni i całkowicie oddania się po raz kolejny mistrzowi zewnętrznemu, osobie w pełni oświeconej, prawdziwie Oświeconej. Jedynie samo Oświecenie jest twym prawdziwym Mistrzem Wewnętrznym ale wciąż pozostaje w ukryciu, stąd oddanie tylko Oświeconemu wchodzi w grę na tym etapie podróży duchowej. Żarliwa praktyka duchowa (sadhana), oddanie swemu mistrzowi (mahabhakti) i pełne wyrzeczenie (tapas) to cecha szczególna tapodźnianina.

Sen. Kiedy byłem młodym, studentem jeszcze, wtedy podjąłem medytację na drodze buddyjskiej. Którą potem szedłem jeszcze kilka lat. W tych początkach miałem następujący sen:
„Jestem na stacji kolejowej, na peronie. Chcę się udać w podróż, co oznacza wybranie kierunku życia. Wchodzę na szeroki peron, jasny przyozdobiony, wyglądający jak nowy. Podjeżdża pociąg elektryczny, podmiejski, co daleko nie podróżują. Otwierają się drzwi i widzę przestronne wnętrze, jasno oświetlone a w nim towarzystwo przyjaciół, bliżej i mniej znanych. Wszyscy bawią się doskonale, śmieją, żartują, kulturalna atmosfera i niezwykle życzliwa. Niektórzy zapraszają mnie bym do nich dołączył. Ja jednak przystaję i mówię: „przecież ten pociąg jedzie w niewłaściwą stronę!”. Oni jednak odpowiedzieli:„to co z tego, jest fajnie, zobacz. Przyłącz się do nas!”. Próbowałem ich przekonać jeszcze przez chwilę, ale oni szybko zajęli się sobą nie zwracając na mnie uwagi. Wyszedłem, drzwi się zamknęły. Szedłem dalej peronami już zupełnie nie oświetlonymi, coraz dalej, gdzie szyny wydawały się jakieś wąskie. Perony małe zarośnięte, raczej jak ścieżka pomiędzy torami, aby przejść na następny, dalszy trzeba było iść po torach. Dotarłem do pociągu, który stał we właściwą stronę. Stał nieoświetlony. Wszedłem. Poszedłem do swojego przedziału, dziwnie małego, jakby tylko dla samotnie podróżujących. Zamknąłem oczy bo i tak było ciemno i czułem, że pomimo długości tego pociągu jest w nim tylko kilka osób, może nie więcej jak jedna na wagon. Był to pociąg dalekobieżny. Byłem szczęśliwy, pociąg stał we właściwą stronę jazdy.” Tak ponad 20 lat temu wszedłem na ścieżkę tapodźniany.

Ananda to iluzja światów duchowych, niezwykle przekonywyjąca swym spełnieniem. Doświadczana najwyższym z pięciu iluzorycznych ciał jakie mamy, ciałem anandamajakosza. Powyżej jest pierwsze ciało prawdziwe, to karanakosza a potem mahakaranakosza, ale to już w następnych odcinkach. Zapraszam.

Część 6 - Sudźniana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz